Cierpienie i ból... długotrwałe odrętwienie i skołowanie. Nic nie przemija, niczego nie zapominam. Wczoraj... a wczoraj był piękny wieczór, najpiękniejszy. Północ, tory, piwo, kaliber.... i ta osoba. Ni w ćwiartce nie moja, ni w jednym procencie nie do okiełznania... udało się uśmiechnąć. Udało się poczuć to czego opisać się nie da. Dla takich momentów chyba człowiek żyje. I choć są tak rzadkie, tak drobne, tak krótkie.... to dają nadzieję człowiekowi i wprowadzają w taką miłą, przecinającą wstęgę bólu melancholię i... i... i... i... i niech nikt mi nie mówi, że białe jest białe a czarne jest czarne. Widzę, że nie. Pewnie już się nie powtórzy, pewnie każdy z nas zapomni, pewnie pouciekamy do ciepłych domów, w końcu pouciekamy. Więź. Więź silniejsza od betonu, węzeł twardszy i mocniejszy niżeli te, które starzy piraci wiązali na swoich niewolnikach. Jestem niewolnikiem. Ty też. To piękne.
Swallowing it all down whole I'm in my body
so they cannot come and take my soul,
wallowing away my sorrows on nobody
so they cannot come and take my soul.